środa, 22 grudnia 2010

Pierwszy dzień po przerwie

Oczywiście niesamowite  zaskoczenie kolegów  , że w końcu pojawiłem się w pracy, tak więc szybkie przywitanie i od razu  losowanko, karteczka z imieniem i nazwiskiem patrzę na pesel, widzę że dostałem młodego chłopka. Wpisuje go w kajet i idę na plac. Chłopak już czeka. Na placu normalka, tak jak myślałem wszystkie zadania zrobił bez problemu i jedziemy do miasta. Przez głowę przemknęła myśl „tylko pamiętaj żeby wykonać wszystkie zadania”.  Pierwszy egzamin i oczywiście korki (może troszkę na wyrost z tymi korkami ale niech zostanie) więc jedziemy tak żeby za długo nigdzie nie stać. Same proste rzeczy, zawracanie na rondzie, jednokierunkowa . Chłopak jedzie nieźle ale czasem się zawiesza i reaguje w ostatniej chwili więc kilka razy położyłem nogę na hamulcu ale nie wciskałem. I tak pojeździliśmy około 15 min aż do momentu kiedy przed skrzyżowaniem musiał zmienić pas na lewy, oczywiście odpowiednio wcześniej mówię, że na skrzyżowaniu będziemy skręcać w lewo, więc kierunek lusterko (jadą po lewym) kierunek miga chłopak drugi raz w lusterko i tu ja wciskam hamulec  ile mam sił !!, na szczęście zdążyłem się zatrzymać przed ludźmi, którzy weszli na przejście dla pieszych. Chłopak  tak się skupił na zmianie pasa ruchu, że przestał obserwować to się dzieje przed samochodem patrzył tylko w lusterko wsteczne. Mina dziewczyn, które szły po przejściu bezcenna wszakże , rzadko zdarza się że „elka”  egzaminacyjna ma ochotę Cię przejechać, więc wcale się im nie dziwę. Chłopak troszkę oszołomiony całą sytuacją odpala silnik i zjeżdżamy na pobliski parking. Pytam go czy wie co się stało, oczywiście potwierdza i mówi że powinien przepuścić pieszych ja dodałem jeszcze dwa słowa od siebie o skutkach jakie mogły by być gdym nie hamował.  Zapytałem czy wszystko jest jasne. Pytań nie miał, dałem mu kartkę z wynikiem negatywnym. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do Wordu. Czekam na kolejną grupę około 15 min. I znów losowanie tym razem kobieta w średnim wieku. Nie bardzo mi się uśmiecha bo takie z reguły mają zawsze cos do powiedzenia ale co ja na to poradzę?  Wychodzimy na plac idziemy do tego samego autka, którym wcześniej jeździłem. Mówię jak się nazywam i rozpoczyna się pierwsze zadanie, pokazanie płynu chłodzącego i świateł mijania, pani wskazała to szybciutko i zaczęła się przygotowywać  a ja w tym czasie zacząłem okrążać samochód i widzę że w przednim kole nie ma powietrza, więc przerywam kobiecie ustawianie lusterek (sposób bardzo wkurzający przyjęła bo trąca to lusterko leciutko palcem prostuje się i znów trąca i tak kilkanaście razy a czas leci i do tego jest zimno ). Idę po drugi samochód i znów przedstawianie się i tym razem na pytanie czy zrozumiałe są zasady egzaminu odpowiada mi że nie ale na to samo pytanie 5 min wcześniej odpowiedziała że rozumie bo to nie jest jej pierwszy raz, gul może człowiekowi skoczyć ale oczywiście pełna kulturka  i mówię, że ma teraz przejechać po łuku a potem górka i czy teraz jest jasne? – potwierdziła ufffff. Łuczek i wzniesienie bezbłędne wiec jedziemy do miasta i od razu przy wyjeździe moja noga powędrowała w okolice hamulca bo kierowaliśmy się prosto na barierki ale że mamy reagować w ostatniej chwili a ta jeszcze nie nastąpiła a pani udało się odbić kierownicą wiec nic nie powiedziałem i pojechaliśmy dalej. Jazda taka jak mnie denerwuje czyli, piłujemy na jedynce potem sprzęgło i gdzie ta dwójka ? chyba do dołu? A może jednak nie do dołu? Tka na pewno do dołu!! Jest hura!! To już dwójka więc mogę się toczyć 30 km/h i nie muszę trójki szukać bo jestem w strefie gdzie obowiązuje ograniczenie . A że silnik wyje to nic, przynajmniej wiadomo że jest na swoim miejscu. Myślę sobie a co ja tam będę się odzywał niech jedzie, może zda. Prosta trasa, robi się pusto na ulicach, ludziska już do domów z roboty powracali więc jedziemy w stronę centrum a po drodze zawracanie na rondzie i co tam ma być z zadań powoli odhaczam. Czasem mocniej wzdycham lub łapię się za cykor łapkę (rączkę   nad drzwiami), szczególnie kiedy zamiast zredukować bo autko szarpie dalej jedziemy na trójce (bo przecież jedzie a jak jedzie to nie ma co kombinować i znów szukać dwójki). Patrzę na zegarek zbliża się 20 min egzaminu. Kierujemy się w stronę wordu a po drodze mam zaplanowane parkowanie skośne i zawracanie w   spokojnej uliczce. Więc jedziemy  bo tam jest skrzyżowanie z łamanym pierwszeństwem i nieskończona ulica z nakazem skrętu w lewo , (koniec miasta i ani jednego samochodu). Patrzę na zegarek 27 minuta i tak sobie myślę, że jak dobrze pójdzie parkowanie i zawracanie to jeszcze z 7 min i koniec egzaminu. Jednak koniec nastąpił zaraz po tym jak tylko o tym pomyślałem. Wspomniałem o tymże jesteśmy na końcu ulicy i mamy nakaz skrętu w lewo a jedziemy prosto wiec  hamuje tym razem nie gwałtownie i pytam czy wie Pani jaki znak właśnie minęliśmy? Domyśliłem się że nie wie, bo gdyby wiedziała to pewnie nie próbowała by nas w pole wywieść. Niestety koniec egzaminu i znów wynik negatywny(niezastosowanie się do nakazu skrętu w lewo). Po przyjeździe do wordu opowiadam o sytuacji kolegom a oni robią wielkie oczy i mówią, że jeszcze nigdy tam im nikt prosto nie pojechał, mi zresztą też ale zawsze ktoś musi być pierwszy .  Mamy 17:30 ostatnia grupa i rozlosowane wszystkie osoby. Tym razem chłopak 33 lata. Pierwsza moja myśl, że pewnie punktowiec. Wpisałem go w kajet i idę na plac a on już czeka. Dzień dobry, zapraszam do samochodu, losowanie zadań : sygnał dźwiękowy i światła drogowe- podaje bo będzie ciekawie. Gość sprawdza sygnał , zatrąbił otwiera drzwi i mnie pyta słyszał pan? Ja -co? Sygnał działa A tak słyszałem , (jak wszyscy dookoła, nerwy robią swoje). Dochodzimy do sprawdzania świateł i tu zaczynają się schody.
Proszę Pana czy światła działają?
A kto ma to sprawdzić?
A faktycznie .(wyszedł z samochodu, patrzy i światła nie działają)
Nie działają mówi do mnie
Bo trzeba je włączyć przed sprawdzaniem
Aha
Włącznie świateł nie jest takie proste a przynajmniej tych, które trzeba było sprawdzić. Włączył wszystko nawet kierunkowskazy ale światła drogowe ni jak nie chciały się zapalić (ah ta złośliwość rzeczy martwych) A ja zerkam na stoper a tam 00 oznacza to, że go nie włączyłem a cała sytuacja już trwa ze 2-3 minuty (zwykle sprawdzenie tak prostych rzeczy zajmuje nie więcej niż minutę) Włączyłem stoper i widzę jak gość stuka się ręką w czoło, chyba sobie przypomniał jak to szło, czyli najpierw mija potem dźwignia od siebie i mamy drogowe) Brawo udało się sprawdzić. No i przyszedł czas na łuczek a tu niespodzianka na zakręcie zatrzymał się, wiec  powtarzamy zadanie. Mówię mu że miejsce do zatrzymanie jest oznaczone kopertą i tam tylko ma się zatrzymywać, skinął głową zapiął pasy i ruszył, jazda do przodu tym razem wyszła bardzo dobrze więc pokazałem mu ręką żeby cofał. On cofa ja idę za nim i już widzę że będzie miał problem (ale byłem przekonany, że koleś miał już prawko i umie jeździć) a tu wyjazd poza linię, wiec krzyczę do niego żeby się zatrzymał, nie reaguje (pozamykał szyby, które ja pouchylałem wcześniej więc mnie nie słyszy) podbiegłem do samochodu i zastukałem w dach- zatrzymał się. Otwieram drzwi i słyszę: Co najechałem na linię? Mówię wyjechał pan poza więc wynik negatywny i koniec egzaminu. Na to gość mówi że musi jeszcze poćwiczyć bo to jego pierwszy egzamin (zrobiłem durze oczy ale zdarza się czasem, że ludzie robią prawko gdy już mają pozakładane rodziny). Podziękował mi, zabrał plecak i poszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz